Projekt 365

Tym razem nic nie wychodzi. Możliwe, że po tabletkach nasennych śpię za głęboko czy coś. Muszę jakoś "naturalnie" uregulować rytm snu, bo w ten sposób nic nie osiągnę.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio wracają FA. Ale to zasługa bardziej stresu i budzenia się nad ranem niż jakichś technik.
Przedwczoraj osiągnęłam nowy poziom "snu we śnie". Najpierw we śnie pojawiła się sytuacja, że moja siostra występowała w telewizji w jakimś kabarecie czy programie rozrywkowym, potem niby się obudziłam. I jak powtórzyła się sytuacja z telewizją, powiedziałam do mamy coś w stylu, że właśnie miałam proroczy sen, że ona w tym programie wystąpi Wink

Wczoraj nad ranem, kiedy znów na przemian budziłam się i płytko przysypiałam, raz udało mi się wejść świadomie. Stałam pod jakąś ścianą, patrzyłam na swje ręce oparte o nierówności tej ściany. Obraz był lekko zdeformowany, jak po psylocybinie. Świadomość miałam dość małą, za to dużą kontrolę, mogłam iść po ścianie i suficie, jak spider-man, wolałam tą drogą, bo po podłodze chodził jakiś wielki jadowity pająk.
Na końcu korytarza był nasz warsztat koła naukowego, gdzie się zabarykadowałam. Był tam też mój znajomy-wróg, nie patrzyłam za bardzo w jego stronę, żeby się nie zdeformował.
Usiadłam przy stole, znów patrzyam na ręce, oparłam łokcie o blat, dłonie ustawiłam przed twarzą. Koncentrowałam się na nich, żeby utrzymać świadomość, potem spróbowałam wytworzyć wyładowanie elektryczne między palcami wskazującymi. Kilka razy to powtórzyłam, zobaczyłam, że przy tym palce zaczynają się rozmazywać. Celowo zaczęłam to wykorzystywać, rozpuszczając palce do postaci czegoś w rodzaju topionego kleju. Potem łączyłam te palce, skracając bryłę kleju, do momentu, kiedy to zaczęło się robić w jakiś sposób nieprzyjemne. Rozdzieliłam ręce i powoli zaczęłam odtwarzać palce, to wymagało pewnego wysiłku, ale się udało.
Potem przeszło to bardziej w sen o LD, kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
Reszty nie pamiętam.

Post został pochwalony 0 razy

Jadę na wspomaganiu, tryptofan w postaci serka Stilton jedzonego wieczorem. I chyba to naprawdę działa.
Przedwczoraj kładę się spać przed północą, rozluźniam się i zbliżam się do WILD'a, chociaż wcale się o niego nie staram. Tylko niestety przerwałam to z powodu dużego fizycznego dyskomfortu, jak mnie paraliż zaczął łapać, to w zbyt niewygodnej pozycji leżałam czy coś...
Wczoraj powtórka z rozrywki, kilka razy wchodziłam bezpośrednio, wywalało mnie i znów wchodziłam Wink

Za każdym razem w podobną scenerię, jakiś ciemny pokój, pojawiałam się przy stole albo szafce, próbowałam się ruszyć, ale nie mogłam, jakbym była zatopiona w betonie. Przy większym wysiłku mnie wywalało właśnie. Niewiele w ten sposób w LD osiągnęłam, ale znów po przerwie jakieś efekty są. Dobre i to.
Szykuję zapasy L-tryptofanu Wink

Post został pochwalony 0 razy

Dwie kolejne noce, spontaniczny WILD przed zaśnięciem Wink

Coś pomiędzy LD a snem o LD. Świadomość za niska, to ucieka, ale efekty jakieś są. Tryptofan czyni cuda.
W snach pojawia się wrażenie dyskomfortu, póki jeszcze mam świadomość, nie wiem, czy to sygnały z ciała, czy podświadome obawy przed niepowodzeniem.

Post został pochwalony 0 razy

Ser się skończył, tryptofanu przez następne dni nie będzie Sad

Przedwczoraj wieczorem, jak się położyłam, byłam na tyle zmęczona, że odpłynęłam na samym początku, jak zaczęlam się relaksować, jakiś dziwny krótki sen miałam, dziwnie tam było, ludzie wydawali się karykaturalni, jak jakieś kukly czy manekiny i czułam, że coś jest nie tak. Obudziłam się zaraz, albo to było FA, pomyślałam, że teraz muszę się postarać zachować świadomość, zaraz potem odpłynęłam, ale tak szybko, że udało mi się świadomie wejść, pojawiłam się jakby w innej wersji mojego pokoju, była ze mną koleżanka z uczelni i coś gadała. Wiedziałam, że to sen, próbowałam się ustabilizować tam, minęłam koleżankę, żeby mnie nie rozpraszała, próbowałam ją jakoś zbyć czy coś. Trudno powiedzieć, to bardzo krótko trwało. Coś mnie zablokowało, zawęziło pole widzenia i jakby uderzyłam w jakąś ścianę. Wywaliło mnie, tak, że jeszcze wstrząs w głowie przez chwilę po przebudzeniu czułam.
Teraz się postaram bez tryptofany podobne efekty osiągać i zobaczę, co z tego będzie.

Post został pochwalony 0 razy

Teraz jakoś bez tryptofanu sobie radzę.
W piątek wieczorem położylam się spać wcześniej, około dziewiątej. Zaczęłam jak ostatnio każdej nocy rozluźniać się, jakoś połączenie tego z energią LD samo w sobie powoduje ten odpowiedni stan odprężenia. Znów to samo, niby nagłe zaśnięcie i uświadomienie, być może z płytkości, znów trudno było mi ten stan utrzymać. Kiedy się obudziłam, nie mogłam zasnąć mniej więcej do trzeciej nad ranem z powodu parnego powietrza, myślałam że już nie dam rady, ale właśnie znów zaczęłam się rozluźniać i kolejny raz osiągnęłam ten efekt. Trwało to tak samo krótko, ale pierwszy raz osiągnęłam to dwukrotnie w ciągu jednej nocy.
W nocy z soboty na niedzielę działo się coś dziwnego. Nie mogłam zasnąć zbyt głęboko, budziłam się co półtorej godziny mniej więcej, samoistnie, coraz bardziej zmęczona, jakbym miała zespół serotoninowy czy coś podobnego.
Wczoraj w nocy zaczęłam myśleć, że przez to, że w piątek po tym drugim razie zaczęłam się jakby bronić, zablokuję swoją podświadomość i wszystko się skończy, ale weszłam w mieszany ciąg krótkich LD, snów o LD, FA i nieskończenie krótkiego wywalania. Pamiętam moment, w którym chyba w LD chwyciłam za najbliższy obiekt w sennym świecie, oparcie jakiegoś fotela i skoncentrowałam się na tym, żeby zachować świadomość i nie wejść znów w sen o LD, ani mnie nie wywaliło, ale i tak nie utrzymałam tego stanu za długo Wink

Zastanawiam się, w jaki sposób właściwie uzyskałam taką skuteczność, żeby utrzymać ten stan. I jak to zrobić, żeby uzyskać w ten sposób pełny LD? Nie sądzę, żeby teraz było to kwestią tryptofanu czy jakiegokolwiek innego składnika...

Post został pochwalony 0 razy

Dostałam suplement i jadę Wink

Kolejne dwie noce i kolejny prawie-WILD. Tylko to był bardziej sen o LD. Ale coś się dzieje cały czas. Nie wiem tylko, jak to zrobić, żeby przeszło w pełne LD.

Post został pochwalony 0 razy

Jeden dzień bez efektów i jeden dzień LD. Tylko nawet chyba nie da się tego powiązać bezpośrednio z tryptofanem. Po prostu kilka razy na chwilę budziłam się w nocy i za którymś razem weszam świadomie. To się chyba nazywa DEILD, jeśli dobrze pamiętam. Po prostu tak szybko weszłam w wirtualny świat, że musiałam wiedzieć, że to sen.
Ten sposób jest dobry o tyle, że nawet pod wpływem emocji nie za łatwo się budzę, przerobiłam to już. Więc najpierw pozwoliłam sobie tam na spontaniczny taniec szczęścia, potem skoczyłam i zawisłam w powietrzu a dopiero potem zajęłam się czymś sensowniejszym. Chciałam przebrać się w uniform pewnej organizacji, którą wymyślałam kiedyś w pewnym opowiadaniu, które pisałam. Próbowałam zrobić to tak jak tutaj radzą z szukaniem przedmiotów. Weszłam po schodach do domu jakiejś postaci sennej i szukałam stroju w komodzie. Nie znalazłam, ale samo szukanie było zabawne, bo jak otwierałam jedną szufladę, liczba tych, które w tym momencie były niewidoczne, zmieniała się. Ogólnie miałam wrażenie, że to otoczenie jest mało stabilne, nieustannie się samo modyfikowało - to od wiedzy, że to jest nieprawdziwe?
Jak zrezygnowałam z grzebania po szafkach, usiłowałam zrobić kolejną rzecz związaną z tymi moimi dawnymi opowiadaniami. Mianowicie siłą woli generować wyładowania elektryczne. W tak niestabilnym świecie powinno to być łatwe, ale nie było. Kilka razy próbowałam wywołać wyładowanie między rękami, potem próbowałam celować w rurę na ścianie. Podczas tych nieudanych prób przełączyłam się na myślenie wrażeniami i obrazami, jak po psylacetynie (ostatnio ogólnie mam nawroty takiego myślenia), co chyba obniżyło mi świadomość. Jakiś tam skutek osiągnęłam, mogłam uderzać wyładowaniami w rurę poniżej pewnej odległości, to chyba już wynikało z mojego nastawienia, że w realu tak to by działało. Za bardzo potraktowałam to jak kwestię honoru (mnie się nie uda?!) przez co chyba straciłam końcówkę LD. Bo potem mnie wywaliło, miałam FA chyba, potem normalne sny. I w ten sposób zapomniałam, co było dalej w LD i prawie zupelnie nie mogę sobie przypomnieć odczuć i wrażeń jakie wtedy miałam.

Post został pochwalony 0 razy

Nastawienie w nieznanym mi do końca mechanizmie wpływa również na DEILD. Każdy DEILD zwiększa szansę na wystąpienie kolejnej okazji co może doprowadzić do częstych DEILD'ów i tym samym LD. Z natury są to sny dosyć płytkie i zaczynają się jak te z WILD'a. Podobnie należy też postępować. Zaraz po wejściu w sen najlepiej się nie ruszać i skupić na odbiorze sennego świata. To pozwoli snu się pogłębić.
Niestabilność otoczenia jest domeną snów płytkich choć podświadoma wiedza, że znajdujesz się w świecie nietrwałym też ma na to wpływ. Dlatego w OOBE otoczenie jest częściej stabilne, ale samo przekonanie nie wystarczy i jeśli sen nie jest dostatecznie głęboki to nie podtrzyma na długo stabilnego otoczenia.
Ostateczny sukces w próbie kontroli zawdzięczasz raczej temu spadkowi świadomości o którym piszesz. W deficycie świadomości łatwiej o kontrolę nad sennym światem. Choć czasami lepiej wyrzucić się samemu, żeby więcej zapamiętać ze świadomego okresu.

EDIT:

	Cytat:
	W snach pojawia się wrażenie dyskomfortu, póki jeszcze mam świadomość, nie wiem, czy to sygnały z ciała, czy podświadome obawy przed niepowodzeniem.

Często doświadczam dyskomfortu w okolicach brzucha podczas LD i jestem pewny, że to z obaw. Zresztą sama możesz zobaczyć, że u Ciebie też tak jest. "Póki jeszcze mam świadomość", bo gdy świadomość zanika, zanikają także obawy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fallen Leaf dnia Sob 18:23, 01 Sie 2015, w całości zmieniany 1 raz

Znów ten rytm, jeden dzień nic i znów jakiś efekt. W ten sam sposób, relaksuję się, ignorując hipnagogi słuchowe. Weszłam do urojonego świata znów nieźle szybko, rozglądam się. Mój pokój w rodzinnym domu, tylko jakiś mniejszy. Obok mnie siedzi siostra, światło jest zgaszone w pokoju, zapalone na korytarzu, drzwi lekko uchylone. Próbuję wyjść, znów ten dyskomfort, jakbym parła na niewidzialną sieć ropiętą w futrynie. Idę dalej, do momentu wywalenia.
Tak, znów zrobiłam to źle. Reszta nocy i snów niewarta opisu, w sumie szkoda, że nie zrobiłam WBTB, bo ten sposób można powtórzyć, jak raz to sprawdziłam.

Post został pochwalony 0 razy

Dwie noce, rytm się utrzymuje, LD co drugi dzień. Znów krótki, jakoś tak pomiędzy snami, jak sen o WILD czy coś. Jak tylko "weszłam", to skupiłam się na ustabilizowaniu siebie, efekt taki, że straciłam tam wzrok. Ale w sennym świecie byłam w mieszkaniu babci, tam jest wytłaczana tapeta, zatem ręka na ścianę i idę Wink

Przywykłam do tego, że u mnie odmienne stany świadomości często powiązane są ze zmysłem dotyku. Ale znów za szybko mnie wywaliło. Miałam ogólnie problemy z zaśnięcie, te temperatury i obrzydliwie lepkie powietrze... Mam iść nocować w piwnicy czy jak?!

Post został pochwalony 0 razy

Dwie noce, rytm się utrzymuje, LD co drugi dzień. Znów krótki, jakoś tak pomiędzy snami, jak sen o WILD czy coś. Jak tylko "weszłam", to skupiłam się na ustabilizowaniu siebie, efekt taki, że straciłam tam wzrok. Ale w sennym świecie byłam w mieszkaniu babci, tam jest wytłaczana tapeta, zatem ręka na ścianę i idę Wink

Przywykłam do tego, że u mnie odmienne stany świadomości często powiązane są ze zmysłem dotyku. Ale znów za szybko mnie wywaliło. Miałam ogólnie problemy z zaśnięcie, te temperatury i obrzydliwie lepkie powietrze... Mam iść nocować w piwnicy czy jak?!

Post został pochwalony 0 razy

Tym razem nic. Plus jakieś dziwne przemęczenie, niby śpię dłużej i nie zrywam się nigdzie z rana, a nie mam siły wstać z łóżka, dopiero głód mnie skłania do ogarnięcia się. Najlepsze, że pamięć snów spadła mi prawie do zera, za to jak coś sobie przypominam, to już nie umiem stwierdzić, czy coś zrobiłam/powiedziałam, czy tylko zamierzałam i myślałam o tym, czy to był sen. Początek schizofrenii wywołanej upałem? Wink

Post został pochwalony 0 razy

No i nic, skończyło się Sad

Pojawiła sie za to bezsenność i budzenie się w nocy. Wczoraj zupełnie nie wiem, co mi się stało, jak tylko trochę odpływałam (próbowałam przez relaksację powoli wejść świadomie), to pojawiały się jakieś szumy w uszach, potem coś jak gwałtowne uderzenia powodujące skurcze niektórych partii ciała. Nawet nie jak zrywy miokloniczne, to było coś tak paskudnie nieprzyjemnego, że zupełnie nie dało się zasnąć, póki nie ustało.

Post został pochwalony 0 razy

	Sudo-Indygo napisał:
	jak tylko trochę odpływałam (próbowałam przez relaksację powoli wejść świadomie), to pojawiały się jakieś szumy w uszach, potem coś jak gwałtowne uderzenia powodujące skurcze niektórych partii ciała. Nawet nie jak zrywy miokloniczne, to było coś tak paskudnie nieprzyjemnego, że zupełnie nie dało się zasnąć, póki nie ustało.

Nie wiem jakie i czy masz doświadczenia z paraliżami przysennymi, ale właśnie tak to wygląda. Wrażenia z bezpośredniego wchodzenia w REM (czyli WILD) są właśnie takie - szumy, piski, inne dźwięki, inne wrażenia jak wibracje w ciele itd. (u każdego inne, ale powtarzają się). Gdybyś wytrzymała "w ukryciu" (nic nie robiąc, nie powodując zmian w toku myśli, tylko skupienie), to może właśnie "zasnęłabyś" (ciało, i część mózgu, ale świadomość nie). :)

Post został pochwalony 0 razy