Dziennik snów Zoso

Witam was serdecznie,
na forum od niedawna jestem biernym obserwatorem, ponieważ od (na oko) pół roku przestałem praktykować LD - chyba głównie przez brak czasu na dzienniki, które były mi niezbędne. W oneironautyce zdobyłem jednak spore doświadczenie przez prawie dwa lata praktyki świadomego śnienia - tutaj chciałbym założyć swój dziennik, żeby mieć motywację do "spisywania" (myślę, że dział relacje jest odpowiedni).
Głównym powodem powrotu do ćwiczenia LD są moje poważne problemy ze snem ostatnimi czasy, oraz cholernie dużo stresu - świadomy sen był zawsze najlepszym na to rozwiązaniem. Pozdrawiam Krzysiek (Zoso) i od razu zacznę swoje zapiski, oraz w miarę możliwości będę udzielał się w innych tematach.

X.12.2011

położyłem się spać koło drugiej, kolejna noc zapowiadała się na bezsenną, z kończącym się katarem i bólem gardła nastawiony byłem na kolejną serię nieprzyjemnych snów. Uśpiłem się dosyć szybko, bo zmęczyłem organizm długim czytaniem przez pójściem spać. Główne sny miałem nad ranem, znowu były to koszmary.
Jestem w bardzo mocno zielonym ogrodzie, który widzę pierwszy raz na oczy. Za mną pokaźnych rozmiarów willa. W tym miejscu jestem pierwszy raz w życiu jednak w świadomości czuję, że jest to mój dom. Fakty zdaje się potwierdzać obecność brata z żoną i moich rodziców. Rodzice znowu się kłócą i zdają relację bratu, że jest coraz gorzej i to chyba będzie koniec. Mina ojca bardzo smutna, matki w ogóle nie widzę - tylko słyszę jej głos. Nie czuję z nimi więzi, jestem biednym, swobodnym obserwatorem. W tym śnie pojawiły się dwa rodzaje śmierci. Po informacji o rozwodzie dochodzi do śmierci uczucia, śmierć miłości moich rodziców napełnia mnie ogromnym smutkiem i wtedy "włączam" się w sen. Zaczynam płakać i biec w stronę domu, zwiedzam go i schodzę na sam dół. Jest tam pokój wypełniony wodą. Tutaj doznaję największego szoku, w środku jest niesamowicie krzycząca osoba (czuję, że to moja dziewczyna, jednak wygląda totalnie inaczej) w ciąży. Jej brzuch jest pokaźnych rozmiarów, w rękach trzyma trupa. Piękna kobieta, sztywna na kość z wypisanymi dziwnymi znakami (przypuszczam jakieś runy, lub dziwny język - to pewnie przez to, że czytam ostatnio Verne'a) - odprowadzam kobietę ciężarną, bo nie chcę by doznała szoku. Czuję smutek, strach, przerażenie i zdziwienie jednocześnie. Wiem, że kogoś ratuję, wiem jednocześnie, że kogoś już uratować (pewnie przed samobójstwem) nie zdążyłem. Wynoszę ją na rękach na świeże powietrze i wtedy dzwoni budzik. Środowisko było wręcz tropikalne, napięta, dziwna, nieprzyjemna, straszna atmosfera. Sny złe i straszne nasilają się ostatnio, muszę w jakiś sposób porozumieć się z sobą poprzez sen.

~

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez krixor dnia Sob 11:04, 10 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz

Szkoła, wszystko bardzo realne, granica świadomego snu - jednak go nie doświadczyłem. Dużo kłótni, nauczycieli, osób znajomych, w tym bliskich mojemu sercu. Kolejny raz w moim śnie pojawia się motyw zazdrości, nerwów i zdrady, nie mogę spać, a jak już zasnę to sen jest bardzo chaotyczny, z wieloma przebudzeniami, zegar biologiczny mi szaleje - rano rzadko jestem wyspany, nie mogę wstać, muszę zacząć panować nad nerwami

Post został pochwalony 0 razy

od kilku dni głównym motywem przewodnim jest mój ojciec i seks. seks mniej, jednak obrazy ojca pojawiają się często. wczoraj doświadczyłem bardzo długiego i złożonego snu dotyczącego wyjazdu w góry - wyprawa ja-ojciec. wyruszyliśmy w piękną pogodę, jednak zaraz chmury nadeszły i okazało się, że idzie wielka burza - a byliśmy na praktycznie samym szczycie (już piszę niewyraźnie, bo późna godzina). nie pamiętam czy dotarliśmy do końca, jednak wiem, że w pewnym momencie wróciliśmy i zatrzymaliśmy się w schronisku. tam spotkałem jakąś wycieczkę i wszyscy usilnie chcieli mnie dołączyć do swojej grupy - ja jednak uparcie stałem przy swoim, że przecież jestem z ojcem i to z nim wrócę - nawet gdyby miała nas dopaść burza. sny są realistyczne jednak przesiąknięte jakimś zapachem niepewności, troski, złych przeczuć - chciałbym to jakoś wyeliminować, ale jestem za słaby, ciągle nie umiem, wybudzam się, zmieniam sny - muszę walczyć z podświadomością i mocniej zdawać sobie sprawę z istoty i trwania snu. może czas sprawić mojego ojca kolejnym znakiem sennym? zobaczymy co przyniosą kolejne noce, wysypiam się jednak lepiej, ostatnio wystarczy mi 4-5 godzin snu do dnia naładowanego energią po brzegi. jest dobrze - cel na najbliższe kilka dni to skrupulatne ćwiczenie pamięci, praca nad sobą, spanie mniej więcej tyle samo godzin każdego dnia.

Post został pochwalony 0 razy

ucieczka do Włoch była głównym tematem przewodnim mojego dzisiejszego snu. Snu, który ociekał ogromną zawiłością i niezrozumieniem. Na początku trafiłem z moją dziewczyną na dworzec główny we Wrocławiu - że to był Wrocław poznałem tylko po napisie neonowym, bo wszystko było inne, zmyślone, wyrysowane przez moją wyobraźnię, nie zdałem sobie z tego sprawy, jednak czułem w środku że już kiedyś widziałem do miejsce i było zdecydowanie inne. potem nagle znalazłem się na jakimś włoskim targu, dziewczyna się rozpłynęła, a zamiast niej pojawił się mój ojciec i tak na zmianę. Rozmawiałem ze sprzedawcą po włosku i angielsku na zmianę, coś chciałem kupić, pojawiła się postać starego, inteligentnego faceta i zaczęła mi doradzać różne życiowe prawdy.
sytuacja przenosi się do jakichś podziemi, spotykam tam dziewczynę, która zawsze mi się podobała, rozmawiamy, zaczyna się robić erotycznie, sytuacja jednak niknie gdy przypominam sobie o mojej ukochanej.
Sen chaotyczny, niezrozumiały, zwroty akcji i ciągłe zmiany scenerii nie pozwoliły mi zapanować nad LD, jednak moja pamięć senna wraca z dnia na dzień, bo teraz (po dwunastej) doskonale pamiętam uczucia i emocje towarzyszące mi w nocy. Zobaczymy co będzie dziś.

Post został pochwalony 0 razy

szczerze to zazdroszczę Ci takiej pamięci snów u mnie z tym jest kiepściutko pomimo afirmacji autosugestii czy nagrań A.Bytofa bardzo rzadko pamiętam jakikolwiek sen jeżeli już to przez mgłę choć z dwie noce temu chyba pierwszy raz w życiu zapamiętałem jeden w miarę dobrze z dokładnością tego co ktoś do mnie powiedział dokładnie te słowa a drugi to już tylko skrawek no ale w końcu to coś Smile

oby szło ku lepszemu

Post został pochwalony 0 razy

moja senna pamięć budzi się do życia i swoich instynktów, które kiedyś pracowały nawet sprawnie. niestety, nie miałem czasu spisać moich sennych wizji, a rano pamiętałem ich wiele więcej niż teraz.
kilka dni z rzędu śnią mi się ucieczki, ostatnio do Czech, Włoch, tym razem trafiłem do jakiegoś miasteczka położonego w górach w średniowiecznym klimacie - pewnie dlatego, że grałem ostatnio dużo w Wiedźmina - spotkałem tam elfy, z którymi walczyłem, a w pewnym momencie stałem się głównym obrońcą miasta. sen zaskoczył mnie pod tym względem, że świat fantasy zlewał się ze światem realnym, czyli kupowanie jedzenia przed walką w supermarkecie, znajomi z rzeczywistości w połączeniu z istotami, które widziałem pierwszy raz na oczy. sen pozytywny, który będę bardzo miło wspominał, ponieważ pojawiło się tam ogromnie dużo podróży, abstrakcji, obserwacji świata - ogólnie jeden ze spokojniejszych snów ostatnimi czasy.

Post został pochwalony 0 razy

tej nocy śniło mi się długo i źle - jest jednak pewna ciekawostka z nocy 15/16 grudnia.
jestem na jakimś ogromnym basenie, budynek z surowego betonu, stoję przed wejściem i jest masa ludzi - wszyscy boją się wejść, tylko ja nie, pytam co jest grane - nikt nie odpowiada, tylko strach i łzy w oczach. napięta atmosfera.
otwieram drzwi i okazuje się, że wewnątrz jest stado wściekłych psów, chcę zamknąć drzwi ale nie mogę, chcę, ale się nie da - jeden biegnie w moją stronę i wsadza łeb między drzwi a framugę, przywieram jego głowę, lecz nadal nic. w końcu zamknąłem drzwi, on się odsunął, ale momentalnie zaraz pojawił znowu koło mnie.
uzyskałem pewien rodzaj świadomości, jednak było to bardzo ciężkie - rzucił mi się łapami na szyję, był duży, rudy, zachowałem spokój i...zacząłem z nim tańczyć - wielka lekcja dla mnie płynie z tego snu - zachowuj zimną krew do ostatniej sekundy, a będziesz potrafił zapanować nad dosłownie wszystkim.
spróbuję tej nocy znów wrócić do tego snu.

tu ciekawostka:
dziś wieczorem łaziłem sobie po deszczu (mieszkam na wsi) i przechodziłem obok domu gdzie prowadzony jest remont, między innymi nie ma płotu - słyszę szczekanie, staję w miejscu jak wryty - biegnie w moim kierunku rudy bokser.
(pies w śnie miał długą sierść, boksery mają wiadomo króciutką, jednak kolorystyka bardzo podobna) wystrachałem się w cholerę jednak zachowałem spokój, obwąchał, wyleciała właścicielka i zawołała go z powrotem - skończyło się tylko na szybciej bijącym sercu...cóż, przypadek?

Post został pochwalony 0 razy

Przypadek, a może nie Smile

To co teraz ogarniasz? paraliż przed oddaniem sprawdzianu z matmy Smile

.

17.12

dziś we śnie byłem na jakimś cmentarzu, czy sam nie wiem co to było - cmentarz, albo park, dużo pomników, ogrodzenie, w pewnym momencie znów ukazał się moim oczom pies - ten sam, którego opisywałem na końcu ostatniego posta. zaczęliśmy rozmawiać i powiedział mi, że wiele psów atakuje ludzi, bo człowiek nieustannie prowadzi wojnę ze zwierzętami. niszczenie ekosystemów, wycinka lasów, wypalanie i tak dalej - ich naturalnym odruchem jest strach, a co za tym idzie atak - wyjaśniłem mu, że nie każdy człowiek jest taki i istnieją również jednostki dobre kochające zwierzęta, podzieliłem się z nim, że nie ma się czego bać - obok toczyła się jakaś wojna i bijatyka, prawdopodobnie ludzie przeciwko zwierzętom-a dokładnie psom i czworonogom, ale tego nie pamiętam dokładnie i nie chcę sobie z relacji tworzyć bajek. wszystko się uspokoiło i mój nowy przyjaciel zniknął, 3 dni pod rząd śniły mi się psy - zobaczymy co będzie dzisiaj. wiele snów zapomniałem, bo po porannej pobudce skończyło się tylko na włączeniu laptopa, jednak gdy wszystko się uruchomiło - ja już ponownie spałem...tak to już jest z sobotami. po obudzeniu czułem spokój, energię i jakąś wewnętrzną stabilizację, odkąd wróciłem do świadomego snu śpię lepiej, z zaśnięciem mam mniejsze problemy i rano budzę się łatwiej, szybciej, z większą siłą.

Post został pochwalony 0 razy

18.12

Jeden sen (LD) jednak natury osobistej, nie opiszę tylko nakreślę sobie symbole: kościół, kłótnia, walka, pięści, nerwy, kłótnia, krzyk

za to drugi LD był niesamowity, latałem nad wykreowaną przeze mnie krainą ( coś jak świat Warcrafta ) masa potworów, każdy miał swoje imię - np. jeden strangethingus - czyli na polski "dziwnorzecz" tak jakby mój mózg próbował nadać nazwę rzeczy nowej, nieznanej - stwory były ogromne, pamiętam wielkiego węża, jakiegoś robota, wielki dom strachów, do którego bałem się wejść. Do latania służył mi plecaczek odrzutowy (jak w serii GTA, identyczny) którego budowy nie poznałem, bo ciągle miałem go na plecach. Z mojego wykreowanego, mrocznego świata przeniosłem się nad swoją rodzinną wieś, nad swoim domem praktykowałem latanie, coś jakby "bezpieczne miejsce", uczucie jakbym pływał tylko w powietrzu - mój pierwszy lot we śnie odbyłem kilka lat temu (we śnie świadomym) na samolociku z papieru - również świetne doznanie.
zahaczałem o jabłonki, różne drzewa, o ptaki, nic specjalnego się nie działo - po prostu relaks i ulga po ciężkim śnie pierwszym, który pozwolę sobie zachować dla mojego umysłu. psy zniknęły. zobaczymy co będzie dziś, ale śpię tylko koło pięciu godzin...

Post został pochwalony 0 razy

krótkie sny, niezbyt dobra noc, nie pamiętałem rano praktycznie nic - za to przed chwilą przypomniał mi się kolejny sen z wczoraj,
w nocy wchodzę na cmentarz, gdzie jest bardzo mało grobów, idę w róg cmentarza (wokoło bardzo dużo świec, świateł), spotykam dwa koty, jeden jest ogromny, a drugi bardzo mały - rozmawiam z nimi ludzkim językiem, jeden był rudy, więcej nie pamiętam

Post został pochwalony 0 razy

zawalenie czasu do potęgi dziesiątej, ale na szczęście od jutra luz -
jeden LD - zdrada, wioska, kopalnia, autobus, kuzyn, praca, blowjob, chaos, strach, niepewność, zazdrość, nerwy, złość,
śni mi się dziwnie, długo i mocno, zasypiam drugi dzień z rzędu, dziś kładę się wcześniej, ale i tak późno....

Post został pochwalony 0 razy

wielki czerwony kwadrat pochłaniający mnie do wewnątrz, w dzień podczas krótkiej medytacji doznałem ciekawego obrazu - czerwona linia na czarnym tle zamieniająca się nagle w czerwonego ptaka z pięknymi, rozpostartymi skrzydłami, wzlatującego coraz wyżej nad troski, nerwy i złość, potem byłem naładowany ogromem pozytywnej energii

Post został pochwalony 0 razy

23 i 24 grudzień:

walka MMA, w której brałem udział, z tym, że nie walczyłem z przeciwnikiem...a z jego plecakiem - sen był pół-świadomy - walkę zwyciężyłem i przeszedłem do finału (!), jednak zadzwonił budzik - w międzyczasie w tym samym śnie śniłem sobie o dziadkach od strony ojca, których nie widziałem w cholerę czasu, piliśmy wódkę i gadaliśmy po ukraińsku (którego nie znam - potęga snu), drewniany dom, rodzina, kuzynka - której niedawno zmarł mąż, trochę smutku, trochę wspominania, trochę łez, sny chaotyczne.

Dziś nad ranem (już niedokładnie pamiętam, a nie zapisałem po wstaniu, bo mi się coś spieprzyło z kompem i dopiero niedawno ruszył) śniłem o jakimś lekarstwie czy coś w tym stylu, widzę rośliny, niebo i wielki kawałek papieru, na którym mruga napis "PRZEPIS NA TTRRT", czy coś takiego - pewnie mojej podświadomości chodziło po prostu o TR, czyli test rzeczywistości - jednak nie udało mi się go zrobić i sen się urwał.
Więcej grzechów nie pamiętam - przez to, że niestety nie miałem czasu na poranne spisanie,
chcę spać codziennie po sześć godzin, zobaczymy jak wyjdzie.

Post został pochwalony 0 razy

budziłem się chyba 4 razy - poszedłem spać po pierwszej po kilku drinkach, a pobudki: ~8:00, ~9:00, ~10:00

symbole:
jakiś pornos, dziewczyna-blowjob, zbliżenie, tęsknota czegoś nieznanego, czasem strach, masa kolorów, uczuć,

przed snem wszedłem w długi paraliż senny chcąc wejść w WILD'a, wyobrażałem sobie, że z każdym tchnieniem połykam cząstki sennej energii, która zaprowadzi mnie w LD - w pewnym momencie zaczęła mi się intensywnie trząść głowa, a reszty ciała nie czułem i wyrwało mnie z paraliżu dosłownie w kilka sekund, potem usnąłem na brzuchu w ułamku sekundy, podróżowałem po obrzeżach swojej głowy,

znalazłem się w jakiejś ogromnej szkole, z masą schodów, pomieszczeń, stołówek, było kilku znajomych, nigdzie nie mogłem odnaleźć osoby dla mnie ważnej, w końcu się spotkaliśmy, ale obok mnie pojawił się jakiś człowiek-złodziej w przebraniu listonosza, potem podświadomość podpowiadała mi, że to ksiądz, ale za cholerę nie mogłem uzyskać LD, bo ciągle coś mnie odpychało od TR-ów, a mianowicie na przemian znikał mi portfel i moja torba,
kiedy już miałem robić test rzeczywistości portfel pojawiał się na nowo, pod koniec snu złodziej wyrwał mi moją torbę i zaczął wybiegać z budynku - a ja za nim, na dworze śnieg, bardzo mocne światło, kolory, ostre powietrze, uderzyłem go, ale nagle znalazł się z 1000 metrów przede mną, a torba leżała na ziemi (wspominam ją często, bo było tam coś ważnego) - biegiem wróciłem do budynku, bo dzwonił głośny dzwonek (to był prawdopodobnie budzik, ale śniłem już zbyt mocno), po powrocie zdałem sobie sprawę, że moja torba została rozdeptana na zewnątrz, nie mogłem tam wyjść, stałem bezradny w przedsionku i chwilę po tym się obudziłem, dziwny, zakręcony i schematycznie zazębiający się sen, ciekawie, spróbuję tam wrócić tej nocy - tylko świadomie, ciągle ćwiczę WILD'a, a bransoletka stała się moim stałym (jak dawniej) talizmanem sennym.

Post został pochwalony 0 razy