Projekt 365

Próba 179

Przed snem, czyli z definicji źle, ale się postarałam za to porządnie... Tak to już jest jak się po pierwszej idzie spać. Efektów nie było za bardzo, bo co chwilę budziłam się i zasypiałam (nerwica, u mnie to od wielu lat cykle i nawoty co kilkanaście, kilkadziesiąt miesięcy, to wtedy niespokojnie śpię), dopiero nad ranem jakieś przebłyski jakichkolwiek snów. I FA bardziej z nerwicy miałam niż z SSILD'a, trudno to ocenić, bo w nim z niepokojem patrzyłam na zegarek.

To i tak nie to co w grudniu, wtedy to ciągle miałam, stąd mi przyszedł pomysł, że mechanizm SSILD'a działa na mnie skutecznie Wink

Po przebudzeniu to racjonalnie już mogę ocenić, stąd wiem, kiedy mam wolną wolę, kiedy nie... W grudniu wiele razy mnie roczarowały wnioski po pobudce... Ja sama w sobie przez te nerwice i chorobliwie niską samoocenę mam problem, jak prawdziwy LD wpadnie, to siłą rzeczy czuję jak ta kreowana przez mózg rzeczywistość mi opór stawia, czuję się jakbym szła po linie, niestabilnie strasznie. Na razie nie mogę działać zgodnie z jakimkolwiek planem, bo całą moją słabą zdolność kontroli muszę skupiać na tym, żeby sam ten stan utrzymać.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 180 - przypadkowy WILD z rana Wink

Czyli znów niedokładnie tak jak to sobie wyobrażałam, ale w sumie zabawnie.
Najpierw przed snem, około jedenastej, robię ćwiczenia z wizualizacją, energia LD i takie tam, potem pierwsza wersja SSILD'a. Zasypiam. Mam wstać o ósmej, budzę się o siódmej, samoistnie. Widno, dziwnie, ja nie mam siły. To próbuję, żeby nie wpaść w gonitwę myśli, koncentrować się na oddechu.
Wchodzę do snu bez paraliżu.
Jestem niby w domu dziadków na wsi, ale trochę zmienionym. Ciężko, bo znów jakiś opór i okresowo wzrok tracę. Wiem, że muszę się ogarnąć, chcę zbadać sytuację, ale wstrzymuję się z wkładaniem palców w każdą powierzchnię - tak robię RT w miejscach publicznych, sporadycznie, jak mi się przypomni, bo to z boku wygląda mniej dziwnie, że czegoś dotknę niż jak zatkam nagle nos Wink

Wychodzę z pokoju do sieni, niby się zgadza, ciągły półmrok, ściany obite drewninymi panelami, regał na lewo, gdy patrzę w głąb. Coś czuję, że babcia jest w kuchni, ale jej nie szukam, idę w głąb domu. Ciężko, bo półmrok tam jak w realu plus moja okresowa utrata wzroku. Prawie cały czas ręka na ścianie, nawet już nie bawię się we wkładanie w nią palców Wink

Przypomina mi się to, co na forum Fallen bodajże napisał, że żeby rozpoznać LD trzeba zweryfikować plany. Dwa z dziesięciu wymienionych na tym forum przywołałam od razu (tyle samo w pierwszej chwili na po przebudzeniu zdołałam, więc nie jest źle) ale tak to odczułam jak sportowiec po ciężkim treningu, który myśli o ćwizeniach na następny dzień, tzn. Zrobię to później, ale teraz padam z nóg, dajcie mi spokój Wink

To przez ten brak kontroli i utratę wzroku, naprawdę cały wysiłek w LD na to mi idzie - przejaw chorobliwego braku wiary w siebie?
Wchodzę na piętro, patrzę, drzwi jakieś dziwne, takie całe z różowych kafelków. Nie ma klamki, w jednym miejscu po prostu odginam nadłamany kafelek, wsadzam rękę w szczelinę i ciągnę. Wchodzę na górę, widzę po lewej stronie lustro, ono nagle się rozpływa, rozlewa po ścianie, ogarnia futrynę drzwi do najbliższego pomieszczenia...
Cały obraz się rozpłynął, budzę się na nieskończenie krótką chwilę i znów wpadam w LD.
Jestem tym razem na łące, widzę jednego mojego znajomego (w realu to jednocześnie mój jakby-przyjaciel i wróg Wink

) Zamierzam spytać go o coś, co dotyczy OOBE, medytacji i energii, zaczynam to traktować jako coś w rodzaju próby generalnej przed ewentualną trudną rozmową w realu czy coś takiego (o podobnych rzeczach Bytof pisał bodajże). Biegnę do niego, coś zaczynam mówić - tu mała utrata kontroli, sen mnie zaczął wciągać, potem chyba żałuję tego, co głupiego powiedziałam. Chcę się upewnić, że to tylko sen, zwłaszcza, że znajomy patrzy na mnie z coraz dziwniejszą, pełną dezaprobaty miną. Podchodzę do śmietnika przy uliczce przecinającej łąkę, wnikam w niego palcami. Dobrze jest, tak zabawnie się obraz w miejscu wnikania rozmazał jak przez gęstą mgłę.
Znów utrata kontroli, teraz większa, uciekam przed nim, po bokach drogi pojawiają się drzewa. Coś jak przyspieszenie filmu, zbaczamy z drogi na łąkę, znajomy przewraca mnie na trawę jakimś prostym i skutecznym ruchem judo/karate, czuję się, jakbym zaczęła obserwować siebie z boku. Leżę, znajomy siada obok, śmieje się, że znów dałam się podejść jak dziecko i co on niby ma teraz zrobić...
Obudziłam się parę minut przed budzikiem. Dziwnie poczułam się z myślą, że to wszystko trwało niecałą godzinę.

Podsumowanie

10 dni SSILD'a, pierwsza wersja, czasem tylko przed snem
5 razy FA
3 razy sen o LD
2 razy LD, chociaż słabej jakości, z ciągłą walką o zachowanie kontroli
Ale i tak HA Twisted Evil

Próba 181

I tu już szlag mnie trafił, bo niby dobrze SSILD'a zrobiłam, najpierw przed snem, o jedenastej, i zasnęłam z dużym trudem. Potem pobudka o trzeciej, robię SSILD'a ale nie mogę zasnąć przez ponad pół godziny, idę do kuchni coś wypić, jako że duszno u mnie w pokoju, myślę sobie, że będzie kolejna próba, z ładnym WBTB, ale za nic nie mogłam zasnąć. Dopiero o szóstej ze zmęczenia poległam, o ósmej się obudziłam. Blech, efektów brak, czemu w tym wypadku się nie dziwię.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 182, 183 i 184

Wtorek/środa i środa/czwartek ta sama metoda, między dziesiątą a jedenastą szłam do łóżka, jakieś ćwiczenia relaksujące, pobudka o trzeciej, SSILD... No i jakiś problem niewyjaśniony, w nocy ogarniał mnie lęk, bez przyczyny i źródła, same czyste fizyczne objawy, czułam tę adrenalinę, miałam ochotę wiać, wstać, nie wiem... Trudno było zasnąć. Efektów brak.
Czwartek/dzisiaj to zła taktyka, poszłam spać o trzeciej, próbowałam jednocześnie SSILD'a i "ćwiczenia na intuicję" i ogólnie czułam dyskomfort. Pamięć snów znów gdzieś uleciała, ehhh...

Post został pochwalony 0 razy

Próba 185

No i tu dziwnie, chyba dlatego, że to psuję.
Poszłam spać jakoś tak za dwadzieścia jedenasta, zaczęłam robić te ćwiczenia na OOBE z zasysaniem energii, potem ze dwa albo trzy cykle SSILD'a i zasypiam. Obudziłam się tak zaraz przed budzikiem. Chyba nie alfa budzik, skoro snów nie pamiętałam. Robię trzy albo cztery cykle, zasypiam, budzę się potem koło szóstej, nieludzko zmęczona. Dobra, zasypiam znów, chyba z przyzwyczajenia zaczynam robić SSILD'a i odpływam w trakcie.
Tu pojawia się głupi sen, że jestem niby dzieckiem w pierwszej klasie (tak jakby to jest moje następne wcielenie czy coś Wink

), mają nam oddać jakieś prace. Ja mówię, że nie wiem, czy rozpoznam moją, bo nie wiem, jak się w ogóle nazywam Wink

Tu mówią mi moje nazwisko, a ja na to, że nie zgadza się, to coś nie tak, bo tak się nazywałam w poprzednim wcieleniu Wink

I tutaj jakieś zaburzenie postrzegania - częściowe uświadomienie ze spłycenia chyba, bo mówię, że to tylko sen, inaczej być nie może. Chcę zrobić RT przez przebicie palcem dłoni, nie wychodzi, ale to działa na mnie tak jak metoda Don Juana czy coś, bo utwierdzam się w przekonaniu, że to sen. Ale za dużo nie zdziałałam poza rozejrzeniem się, bo mnie wywaliło. Zatem chyba uświadomienie ze spłycenia.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sudo-Indygo dnia Sob 19:49, 05 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz

Próba 186 i 187

Ta sama metodyka działania - pobudka o trzeciej i jazda Wink

Niestety bez WBTB. Muszę to zmienić. Pamięć snów wraca a mnie znów leniwie nie chce się pisać dziennika. Obie próby bez efektów.

Post został pochwalony 0 razy

Próba 188

Szlag wszystko trafił przez upały - co o tyle jest niezrozumiałe, że u mnie przez większość roku i tak w pokoju jest 27 stopni (zimą 26 Wink

), ale dopiero od dwóch dni to odczuwam. Położyłam się przed jedenastą, ale do wpół do drugiej nie mogłam spać. Jak się o trzeciej obudziłam, to znów nie miałam siły i ochoty na WBTB. Jadę z SSILD'em, zasypiam. Pamięć snów doskonała. Więcej nic. [/b]

Post został pochwalony 0 razy

Dwa razy Ci się próba 188 wysłała. Razz

Post został pochwalony 0 razy

Już któryś raz ten błąd. Heh, sam zapominam zmieniać dni w swoim dzienniku. Raz leciał drugi raz ten sam miesiąc Smile

Post został pochwalony 0 razy

Błąd zawieszania internetu - play to draństwo. Klikam raz "Wyślij" i nic, klikam drugi raz, wysyła z opóźnieniem. A później wychodzi, że dwa razy. Jak to usunąć, bo jakoś się nie da...

Post został pochwalony 0 razy

Napisz adminowi na PW. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Już usunąłem. Na przyszłość, czytać regulamin Razz

:

	Cytat:
	5.3.3 W dziale relacji możliwe jest moderowanie własnych tematów, co znaczy, że wystarczy PW do jednego z adminów (lub moderatorów, byle aktywnych), aby usunąć dowolne wiadomości.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Fallen Leaf dnia Wto 20:45, 08 Lip 2014, w całości zmieniany 3 razy

Znam regulamin, czytałem. Pewnie jako jedyny xd

Post został pochwalony 0 razy

@
offtop
Przecież każdy kto ma tu konto przeczytał regulamin (teoretycznie)

Post został pochwalony 0 razy

Kliknięcie "Akceptuję regulamin, i się z nim zapoznałem" nie świadczy o tym że go ktoś czyta. Razz

Post został pochwalony 0 razy

A to, że przeczyta, nie znaczy, że pół roku później pamięta każdy punkt Wink

Próba 189 - hahaha

Większość z tego, co przeżyłam to był sen o LD, ale całokształt i tak poprawił mi humor.

Zaczęło się od prób oczyszczania umysłu przed snem (około północy) i uświadomienia sobie, że przy 28 stopniach jest to NIEWYKONALNE Wink

Jak zasnęłam, nie wiem. Pobudka o trzeciej, na moje nieszczęście. Bo ani zasnąć się nie dało, ani w spokoju SSILD'a zrobić. Niby robię trzy czy cztery cykle, za przytomna nie byłam, ale odpływać też nie odpływałam. Ciężko się w ogóle oddychało, poszłam napić się czegoś zimnego, wracam do łóżka, wpół do szóstej zrezygnowałam z prób zaśnięcia. Przejrzałam coś w internecie, przeszłam do salonu, jako, że tam trochę chłodniej i położyłam się na kanapie. Znów próbowałam oczyszczać umysł, planowałam chyba coś pomiędzy WILD'em a technikami opisanymi w Traktacie o Projekcji Astralnej, nie wiem, ostatecznie zasnęłam.
I tu się zaczyna dziwnie Wink

To znaczy najpierw jakieś zwykłe idiotyczne sny, mało przyjemne, z moją rodzinką w rolach głównych, potem pojawia się motyw Tajemniczego Miejsca za łąką na wsi, gdzi mieszka moja dalsza rodzinka. To coś jak portal, aktywator, wchodzi się do groty i nagle jest się w świecie swojej podświadomości - zupełnie nie wiem, skąd coś takiego się wzięło Wink

Weszłam tam, jestem w ogromnym budynku-labiryncie, ściany kolorowe, jak w szpitalu na oddziałach dziecięcych, jakaś część wyglądała trochę jak wesołe miasteczko, gdzie indziej stoliki jak w kawiarniach, ale głównie to te korytarze, jak w jakiejś instytucji. Raz byłam tam sama, potem wciągnęłam tam siostrę. Tłumaczyłam jej jak to działa. To takie niesamowite uczucie, że wszystko wokół jest pod moją kontrolą (chociaż wtedy to jeszcze nie był LD Wink

). Jak siedziałyśmy z siostrą przy stoliku, poprosiłam ją, żeby narysowała na laptopie w programie graficznym, jak ona to widzi, jako, że każdy to odbierał inaczej (tak doskonale to wtedy wiedziałam i rozumiałam), potem już chciałam ją prosić, żeby odwróciła komputer, ale przypomniałam sobie, że mogę zobaczyć to bez odwracania.
Potem próbowałam zrobić psi-balla z ognia, mówiąc siostrze, że tutaj, w umyśle, manipulacja energią jest łatwiejsza niż w realnym świecie (nie, nie była, ale nawet przy małym powodzeniu powodowała efekt wzualny Wink

)
Potem jeszcze na krótko wciągnęlam w to mamę, poprosiłam ją (nie wiem, już chyba jakieś podświadome skojarzenia z LD się pojawiły), żeby przebiła swoim palcem moją rękę. Zrobiła to, dziwnie było, tak trochę się nawet bałam. Ja sama przebiłam drugą rękę, ale nie do końca, mi nigdy nie wychodzi Wink

Po tym, co mama zrobiła, ślad mi został Wink

I dziwna rzecz, bo we śnie to powinno znikać, ale kilka razy na bliznę spojrzałam i nie zmieniała się.
Potem byłyśmy z siostrą w tej części, co wygląda jak wesołe miasteczko i wtedy znów jakiś podświadoy impuls, że to jest trochę jak LD Wink

I nagle mówię, że to chyba jest LD (naprawdę jeszcze nie Wink

) Siedziałam wtedy na czymś, co wyglądało jak tory kolejki górskiej, zeszłam z tego, ruszyłam korytarzem, podeszłam do okna i przełożyłam palce przez szybę. Najpierw z trudem, jakbym musiała sobie przypomnieć, jak to się robi, ale się udało. Idę dalej, staram się opanować, próbuję przypomnieć sobie plany na LD, żeby je zweryfikować, znów ze dwa, trzy przypomniałam sobie. Potem przypomniałam sobie któryś mój poprzedni LD i mówię sobie, że czemu by jeszcze raz nie wyhodować sobie ogona z pędzelkiem na końcu, niczemu to nie szkodzi... Tym razem jakoś bardziej to czułam (reguła "mniejsza świadomość, większa kontrola" się sprawdza Wink

). Dalej szłam, wymachując ogonem, na tyle był długi, że jak uniosłam go calkiem do góry, z 15 centymetrów powyżej mojej głowy sięgał. W sumie to mi pomogło przez kilka do dziesięciu minut zachować świadomość, bo to dziwne uczucie w dole kręgosłupa koncentrowało moją uwagę.
Próbowałam się wydostać z tego kolorowego labiryntu, teraz gorzej mi szło, bo z uświadomieniem straciłam wpisaną w fabułę snu władzę nad tym miejscem. Osób, które nie wiem, skąd się tam wzięły, o pomoc nie prosiłam, bo za bardzo były atrapami, znów coś jak manekiny. Rozważałam też możliwość powotu do tego miejsca w kolejnych snach, chciałam zrobić tu coś w rodzaju bazy, punktu zero.
Raz coś mnie wzięlo (spadek świadomości chyba), stwierdziłam, że wreszcie sobie polatam (pisałam już chyba, że od ZAWSZE w nieświadomych snach latanie i używanie jakichkolwiek nadprzyrodzonych mocy było dla mnie bardzo kłopotliwe, nie wiem czemu), spróbowałam, nie myślałam o tym w konkretny sposób, tylko, żeby się unieść (znów "mała świadomość, lepsza kontrola") i zaczełam lecieć jak rakieta, no jak z jakimś napędem. Leciałam wprost korytarzem, potem wleciałam w coś jak niezbudowany do końca szyb windy, zrobiłam obrót w powietrzu i wyleciałam piętro wyżej, gdzie wylądowałam.
Potem znów testowałam odporność szyb na przenikanie ręką i wpadł mi do głowy głupi pomysł, który znów cofnął mnie do stadium snu o LD. Żeby wyskoczyć przez to okno z trzeciego piętra, czemu nie, skoro zawsze miałam obsesję na punkcie niezniszczalności, a tu nic mi nie groziło. Skoczyłam, wtedy coś stało się z perspektywą, jak leżałam na ziemi, widziałam podchodzące do mnie kobiety w białych kitlach pielęgniarek/lekarek, potem utrata świadomości, sen mnie wciągnął, bezsensowne rzeczy robiłam, razem z jedną z pielęgniarek łowiłam z naczynia z wodą jakieś owoce i ciastka (wiem skąd to, przeklęty Pou Wink

), facetka cały czas coś mi gadała, że czas płynie a infekcja we mnie się rozprzestrzenia, ja mówiłam, że zdążę (Pou!!!).
Potem FA - prawie zawsze mnie spotyka po LD/snach o LD.
Potem już zwykłe, nieświadome sny.

BTW, czy to normalne, że w LD nawet jak się już uświadomi, to ciągle coś opór stawia, że uniemożliwia normalne działania, to jakiś etap, który trzeba przejść, czy kwestia uprzedzień i nastawienia?

Post został pochwalony 0 razy