White Rabbit
Gość
|
The beauty has no direction ;) (LD) |
|
Może się komuś przyda, zakręci trochę rozgrzeje - dzisiejsze LD ;)
(Coś ze świadomością zaczęło się dziać w chwili w której po dość
intensywnych emocjonalnie doznaniach, przyszły doznania zwyczajne i to
na dodatek się popsuły bo urwał się na chwilę "film" by za chwilę
rozpocząć się na nowo lecz już w nieco innym układzie znaczeń. Poniższy
tekst pochodzi z mojego "sennika" ;))
Znikli znajomi, pojawili się inni ludzie na ich miejscach, ja sam
wylądowałem obok krzeseł. Nie wiem dokładnie co się wtedy stało. Nie
jest to ważne. Bo kiedy zobaczyłem tych nowych ludzi na krzesłach,
ogarnęło mnie lekkie zniecierpliwienie by to wszystko od nowa układać
//nad ranem, śpiąc, często sam układam sobie sny ale nie zyskuję przez
to "codziennej" "pełnej" świadomości// i czekać aż się zacznie występ.
Pomyślałem ni stąd ni z owąd, że ponieważ jest to sen to sobie polatam.
Gdy się wzniosłem pomyślałem ponownie bez najmniejszego zaskoczenia - no
tak, rzeczywiście to wszystko jest snem. Wszystko wydawało się trochę
jakby płaskie, gdy przelatywałem nad głowami ludzi ale tylko przez
chwilkę, poza tym bardziej interesowała mnie wtedy kwestia tego, czy
będę w stanie się utrzymać w górze czy też będzie tak, że ściągnie mnie
grawitacja.( Stało się już regułą w moich świadomych snach, że
grawitacja istnieje - jest ona naturalna na tyle, że występuje tutaj
także przyspieszenie ziemskie, lecz zdaje się być najwyżej księżycowa -
z tą różnicą, że pęd jaki nadaje mi moja masa jest znikomy, jeśli w
ogóle istnieje, dzięki czemu mogę wykonywać gwałtowne posunięcia i nie
wzlatywać w powietrze na 10 metrów ;) czy też wyhamowywać siebie
absolutnie bez wysiłku.) Ponieważ latanie jednak - przynajmniej
inicjalnego wysiłku - wymaga (po chwili opadłem powoli na ziemię),
zdecydowałem się na chodzenie po ścianach i sufitach wzorem mojego
ulubionego bohatera Marvelowskiego (o którym wspominałem poprzedniego
dnia w żartach) Spidermana. Chodziłem szybko i sprawnie jak pająk ;P.
Wyszedłem przez okno (poprzez szybę tak szybko, że niemalże jej nie
poczułem - poza tym była pojedyńcza :P). Popatrzyłem na widok - ulica
letnią porą, przechodzący na dole ludzie, sklepy, samochody. Niemalże od
razu zaczął się rozpadać. Spojrzałem prędko na obraz swojej ręki, z
której nadgarstka odruchowo postanowiłem wypuścić wiązkę sieci. Nic się
nie stało, widok zamknął się w okno poprzez, które patrzyłem na jakieś
dziwne kształty, przypominające mi pokręconą grę s-f. Motywy roślinne,
wypukłe, zmienne, symbolika. Wiedząc, że zaraz skończy się to
wylądowaniem w ciemności, zacząłem przyglądać się owym kształtom
dokładnie. Kształty prędko znikły jak z prześwietlającej się kliszy,
robiąc się coraz bardziej jasne aż w jednym momencie gdy były
najjaśniejsze nagle przygasnąć by potem świecić zanikającym już blaskiem
i wreszcie zniknąć zupełnie.
Zdaje się, że wstałem z łóżka, pamiętając, że to ciągle sen. Słabo to
pamiętam, pamiętam natomiast moment, w którym stałem już w dużym pokoju
nagle w pełni świadom z tego co się dzieje. Ruszyłem bez wahania poprzez
drzwi balkonowe, zdeterminowany ażeby coś w ogóle robić (a nie odpuścić
sobie świadomy sen z czystego lenistwa - tak potrafię to robić - i jest
to czysty masochizm). Gdy przez nie przechodziłem - w dość gwałtowny
sposób, zauważyłem jak "tkanka" szyby i drewna się wypina za mną.
Chwyciłem uciekający bąbel szkła. W ręce zostało mi jego elastyczne
pasmo. Zacząłem je wyciągać coraz bardziej. Zachowywało się jak
plastikowa przeźroczysta rurka lub takie przynajmniej przywoływało
wspomnienie. Widząc co się dzieje chwyciłem drzwi balkonowe ażeby zbadać
ich strukturę. Poddały się mojemu wyginaniu bez oporu ujawniając
wnętrze, które miało konsystencję ciastowatą - trochę jak glutowate
piłeczki, które rzuca się o ściany - z tym że mniej odporną na
rozrywanie. Chociaż czułem opór dla swoich działań, to nie wiązało się
to z wkładaniem w owe działania większego wysiłku, tylko raczej
większego zakresu mocy jaką miałem do dyspozycji - a to już była kwestia
czysto intelektualna. Wąchałem to także. Już nie pamiętam jaki zapach
dawało - ale na pewno nie był to zapach drewna. Nie był to też zapach
nienaturalny. Nic więcej nie mogę z pamięci przywołać, chociaż pamiętam,
że się nad tym zapachem zastanawiałem (btw. co to znaczy zastanawiać się?).
Wszedłem z powrotem do mieszkania ale należącego do sąsiada obok.
Chociaż wiedziałem, że to raczej beznadziejna sprawa, że nic w ten
sposób nie udowodnię, to zdecydowałem, że jednak warto spróbować i
zbadać mieszkanie, którego nie widziałem w życiu na oczy (a nóż widelec
potwierdzi się prawda o OOBE, że to nie tylko LD). Sąsiadka spała w
łóżku przy ścianie działowej a jej ponad trzydziestoletni syn patrzył
się na mnie trzymając głowę podpartą rękoma. Tym samym wzrokiem jakim
obdarzył mnie w sklepie gdy powiedziałem mu "cześć" (ZSR). Zignorowałem
go. Przy ścianie zauważyłem pianino - no to już było jak "u mnie" w
domu. Poszedłem jeszcze do przedpokoju by przyjrzeć się postaci, która
stała w wejściu do mojego pokoju. Znikła gdy się zbliżyłem a
jednocześnie uwagę moją przyciągnęło lustro. Ponieważ nie chciałem tak
naprawdę przyglądać się owej postaci (postrzegłem ją początkowo jako coś
co nie powinno przebywać w moim mieszkaniu i coś nienaturalnego)
zignorowałem także lustro i pognałem do pianina tknięty nienową już
myślą by sobie pograć we śnie. Gdy grałem klawisze układały się
nieadekwatnie do granej melodii, dopóki nie zwróciłem na to uwagi. Wtedy
to na moich oczach same poprzestawiały mi się palce, żeby moje granie
wyglądało bardziej prawdopodobnie, lecz nadal było mało przekonujące!
Oprócz tego wokół klawiszy pojawiły się obrazy przedstawiające sceny
erotyczne w stylu dziewiętnastowiecznej porcelany chińskiej :P . Były
one na klawiszach i zamiast zdjęć rodziców w ramkach. Zacząłem się
zastanawiać czy ja to w ogóle zapamiętam. Pomyślałem, że tak - czemu nie
(ciekawe ile razy myślałem tak przedtem :P). Sceny erotyczne nadawały
szczególny rygor mojej muzyce. Była przepełniona stylizacją
siedemnastowieczną, francuskiej rozpusty i flirtu. Bawiłem się dobrze i
jak to często się z muzyką zdarza skończyłem w transie i przeniosłem się
do krainy Youneverknow. Następne co pamiętam to jak podawałem oddech
bladoskórej dziewczynie przykutej do dna jakiegoś zbiornika. Musiałem to
zrobić dwa razy. Potem zyskiwałem zaliczenie (był to egzamin ;)).
Odbywało się to w ten mniej więcej sposób, że przez chwilę oddychaliśmy
tym samym oddechem a potem ja zostawiałem jej swój i pędziłem na górę
(na powierzchnię - pobłyskującą światłem księżyca) po nowy i wracałem,
by ją podtrzymać jeszcze trochę przy życiu. Ciekawa symbolika :)
Z dość potężnych ciekawostek pochodzących z tego dość niespokojnego
cyklu snów warta wspomnienia jest jeszcze jedna. Była tak silna, że
wielokrotnie budziłem się w nocy, żeby zapamiętać czym była i jak
brzmiała. Często zdarza mi się myśleć pomiędzy snami. Rozmyślać. Na
bardzo ciężkie tematy czasem. Nie robię tego świadomie, jednak wiem że
to robię ;). Zwykle nie pamiętam z tego zbyt wiele, prócz tego, że
rozmyślania toczą się w sferze ciężkiej abstrakcji. Tym razem były to
rozmyślania w języku angielskim (też ciekawostka - po angielsku myślę na
inne tematy i inaczej niż po polsku) stąd wniosek, skrót, wynik tychże
rozmyślań brzmiał tak: "BEAUTY HAS NO DIRECTION" (piękno nie ma
kierunku, albo piękno nie jest skierowane w żadną stronę, czy też -
piękno nie ma celu).
;) było to dla mnie tak bardzo ważne, że budziłem się wielokrotnie. Po
obudzeniu okazało się, że istnieje całe ogromne bogactwo myśli i
spostrzeżeń, do których nie miałem przedtem zbytnio dostępu a teraz
okazują się jasne oczywiste i ciepłe hehe, związanych z tym właśnie
stwierdzeniem. Pozdro. :)))
P.S. Sam akt wąchania czegoś w LD spowodował, że zacząłem zwracać uwagę
na zapachy. Ani chybi wiosna. Czuję się dziwnie. A po przebudzeniu
praktycznie nie straciłem ciągłości pomiędzy jawą a snem. Stan umysłu
miałem taki sam i patrzyłem się dziwnie na klawiaturę, czy aby na pewno
przyciski, których używam są adekwatne do pisanego tekstu :P jako i
teraz to robię.
|
|