Projekt 365

Znów długi czas nie pisałam a trochę się działo.

Najpierw że dwa razy miałam coś pomiędzy LD a snem o LD, trudno stwierdzić. Uświadomiłam się jak pojawiły się tematy związane z narkotykami Laughing

ćpun z podświadomości wyłazi.

Potem jeszcze raz albo dwa razy spontaniczne LD, ale krótko to trwało. Chyba uświadomienie że spłycenia.
Raz miałam LD przez TR, nieudany w sumie, ale pomógł. Wykorzystałam czas głównie do eksploracji terenu, bo akurat znalazłam się w malowniczym miejscu, na tyle stabilnym, że nie zmieniało się jak tylko się odwracałam. Kilka razy obudziłam się jakby w kolejnych warstwach snu. W ostatniej myślałam o tym, jaki to mindfuck, że miałam niezłe LD i na wszelki wypadek chciałam wzbudzić w sobie czujność , czy to znowu nie sen, ale tym razem już mi nie wyszło i dałam się nabrać :/

Wczoraj niechcący DEILD zrobiłam, jak się nad ranem obudziłam przez zapalenie zatok i nie mogłam oddychać. Zmieniłam pozycję, żeby się nie dusić i znów poszłam spać. Pojawiłam się w psychodelicznym otoczeniu. Dla stabilizacji uparłam się ręką o ścianę i zaczęłam się zastanawiać, jakie mam plany.
Zauważyłam dziwną rzecz, że jak wcześniej na jawie nie wymyślę to w tym stanie umysłu w LD nie dam rady skupić się na tyle, żeby wymyślić coś sensownego.
Dalej pamiętam, że bawiłam się w bezpośrednią materializację. Cel miałam głównie taki, żeby obudzić w sobie to uczucie pewności, że się coś uda. To w sumie jest mi na jawie potrzebne, ale w LD mam odpowiedź zwrotną, że to coś daje, więc lepiej tam ćwiczyć. Efekty miałam mieszane, raz stworzyłam bardzo realistyczny scyzoryk i zmieniłam go w serię równie realistycznych narzędzi, innym razem widziałam przed sobą albo w rękach tylko rozmazane smugi.
W którymś momencie wydawało mi się, że sen się spłyca i zaraz się obudzę (teraz wydaje mi się, że już prędzej byłoby wtedy FA Smile

) i zaczęłam czuć trochę sygnałów z ciała, np zatkany nos. Pomyślałam, że jak jeszcze dłużej pośpię, to zatka się bardziej, ale nie chciało mi się dobrowolnie wychodzić z LD z którego dotąd mnie nie wywaliło Smile

Potem pamiętam krajobraz osiedla, chyba pod blokiem babci. Noc i psychodelicznie świecące drzewo. Weszłam między konary, przyglądając się zgromadzonym ludziom. Czułam, że im o to chodzi, że to drzewo jest miejscem kultu. Pomyślałam, że teraz może uznają mnie za bóstwo, kiedy na nim siedzę, nawet celowo zrobiłam taki gest, jakbym ich błogosławiła czy coś :p
Dalszego ciągu nie pamiętam za dobrze. Jak się obudziłam, byłam zadowolona i rozbawiona.

Post został pochwalony 0 razy