Sen przygodowy - mordercy, duchy, rycerze ;>

Dziś rano obudziłam się dość wcześnie (około siódmej rano), postanowiłam więc spać dalej - pomyślałam oczywiście o LD. Przyśniło mi się, że jestem w jakimś ośrodku wychowawczym czy na koloniach. Były ze mną dwie siostry (których w rzeczywistości nie mam) oraz bliżej nieokreślona różowo-fioletowa istota o ciele modliszki i głowie w kształcie spodka i świtało mi, że już kiedyś we śnie odwiedziłam to miejsce albo widziałam je w filmie i że stanie się coś złego. Ale nie miałam jeszcze świadomości.

Na terenie ośrodka znajdowały się klatki ze zwierzętami; było to bardzo dziwne, bo widziałam nawet lwy, ale wielkości mniej więcej psów. W jednej klatce był martwy, rozkładający się już kot, na dnie małej fontanny leżały pogrążone w zimowym śnie sójki, a piły z niej chomiki. Wiedziałam, że te zwierzęta nie są przeznaczone dla rozrywki dzieci, ale na mięso i wiedziałam też, że jeżeli kierownik dowie się, że znam jego tajemnicę, zechce nas "dopaść i zrobić coś strasznego" - jak to bohater marnego horroru Cool

Faktycznie stary zaczął nas ścigać, zdjęłyśmy buty i uciekałyśmy błotnistą drogą, na którą on wahał się wejść. Bardzo wyraźnie czułam błoto pod stopami.

W tym momencie przestało mi się to podobać i obudziłam się w paraliżu. Postanowiłam wrócić do snu i brać dalej udział w fabule jak gdyby nigdy nic, co okazało się łatwe, bo zaraz znów poczułam błoto. Uciekałyśmy dalej, najpierw drogą, potem przez las. Spotkałam jakąś babę i powiedziałam jej, że zaraz przybiegnie taki uroczy pan, który bardzo chce ja poznać, ale jest nieśmiały Very Happy

O dziwo zajęła go przez chwilę, a my dobiegłyśmy do wysokiego zbocza, na szczycie którego widać było płot. Podczas wspinaczki facet deptał nam po piętach, ale dotarłyśmy na szczyt i przeskoczyłyśmy przez płot.Tymczasem zaczęło się ściemniać i słychać było przeraźliwe odgłosy wycia etc., bo trzeba wiedzieć, że w okolicy pojawiały się duchy. Ja tymczasem bawiłam się świetnie.

Na szczycie góry ukazał się nam średniowieczny zamek z czterema basztami. Weszłyśmy do środka, a za nami zatrzasnęła się krata. Trochę przestraszone, poszłyśmy dalej i natknęłyśmy się na dwóch chłopaków i jedną dziewczynę w łuskowych pancerzach założonych na średniowieczne stroje (właściwie były to jeszcze dzieciaki, tak samo zresztą jak i my we śnie, może poza modliszką) ;> Ktoś pisał kiedyś o wszechogarniającym poczuciu miłości przy spotkaniu z kimś w LD? Zawsze myślałam, że to przesada, ale te postacie faktycznie wzbudziły to we mnie, mimo całej infantylnej fabuły snu. Ich oczy świeciły jak żarówki, a oni widzieli tak samo nas.

Tymczasem jednak trzeba było walczyć z duchami, które pojawiły się pod postacią obleśnych, oślizgłych stworów przypominających mutanty czy kosmitów z filmów klasy B. Walka trwała dość długo, mimo że mieliśmy magiczne miecze, a na końcu różowa modliszka przeszła w dodatku na ich stronę. Gdy już wszystko się skończyło, nie nastąpiła żadna triumfalna chwila, ale wszyscy zaczęli się umawiać na wódkę Razz

Już dawno tak dobrze sie nie bawiłam.

Post został pochwalony 0 razy

	Fete de la faim napisał:
	ale wszyscy zaczęli się umawiać na wódkę

LOL... Nie ma to jak porządna puenta snu ^^ . Niezłe, gratuluje ciekawego snu Wink

.

Post został pochwalony 0 razy

tylko ta różowa modliszka... uwierzcie mi, oglądam coś takiego 5 razy w tygodniu ( dyrektorka mojej szkoły :P ) i jeśli to cos było choc w 1/100 tak nieprzyjemne jak ona.... no oby Ci się więcej nie śniła xP

Post został pochwalony 0 razy