Śmieszny sen

Ale miałem dzisiaj śmieszny sen. Normalnie nie chce mi się ich opiswać, ale pomyślałem, że skoro już jestem na forum i tak mnie to ubawiło to dam się i wam pośmiać. Może nawet będzie miało to sens...

Śnilo mi się dzisiaj że jestem na wakacjach.pojechaliśmy z rodziną do takiego ośrodka w którym często bywaliśmy. Tylko że realnie ten ośrodek nie istnieje i nigdy nie istniał, a ja go sobie wytworzyłem tylko na potrzeby snu, ale bywaliśmy tak często. Razz

Mieliśmy rezerwacje, wszysko fajnie, ale jak dojechaliśmy i rozłożyliśmy się, okazało się, że wcale tej rezerwacji nie mamy, bo ktoś ją zgubił. No więc... starsi postanowili zostać tutaj i przenieść się gdzieś indziej, a ja stwierdziłem, że wrócę do domu sam bo na autokar i tak pójdzie mniej kasy niż na paliwo do samochodu dla dwóch osób.
Ale w związku z tym, że trafiliśmy dzisiaj na jakąś ogólnowiejską imprezę, postanowiłem odłożyć wyjazd o jutra, a dzisiaj przejsć się i zobaczyć o co chodzi. Imprezą były imieniny jakiegośtam bardzo starego kolesia, całkiem nie pamiętam jak sie nazywał, który był jakimś hrabią, czy baronem okolicznych ziem. Impreza była organizowana w jego dworku, więc pomyślałem, że pójdę tam sobie wczesniej, obejrzę gdzie to jest i jak wygląda coby się potem nie zgubić. Jak pomyślałem tak zrobiłem i już po chwili jestem przy dworku hrabiego.
I mniej więcej tutaj zaczynają się jazdy.
Wszedłem do środka i zobaczyłem takiego wielkiego typa z zakrwawionym jataganem w łapie. Cóż, rzeźnikiem nie był, więc wyspawnowałem sobie w ręku kukri, podszedem po cichutku i rozpłatałem mu gardło prawie odcinając głowę. Drugim nożem rzuciłem w jego kumpla w drugim pokoju który już się podrywał z własnym jataganem i dobiłem kolejną wyspawnowaną bronią, tym razem mieczem dwuręcznym. Taki miecz ma to do siebie, że doskonale ścina głoy, co też chciałem osiągnąć i sie udało. Ciała za mną zaczęły się przemieniać jak u zmiennokształtnych, tyle że juz bez głów nic mi nie mogły zrobić... tak jakby wracali do oryginalnej formy po śmierci... A ja ruszyłem dalej. Pobłądziłem trochę korytarzami dworku nie widząc żywej duszy... nie widzac nawet martwej duszy jeśli mam być konkretny... A potem co i raz zacząłem się natykać na jakieś kolejne potworki... A to mumie, wampirzyce, jakieś duchy... wszystko chciało mnie zabić i przed wszystkim musiałem się bronić. No, powiedzmy że prawie wszystko... Jedna z wampirzyc stwierdziła że ona nie ma ochoty umierać i że mi pomoże jeśli jej nie zabiję... Stwierdziłem, że co mi szkodzi, skoro i tak tutaj bładzę i poluję na jakieś randomy to może mi chociaż pwiedzieć czego się po nich spodziewać i gdzie szukać kogoś ważniejszego.
Wtedy dowiedziałem się o co właściwie chodzi. Hrabia wydaje bal dla żywych, bo w zamieszaniu jk parę osób zniknie nikt nie zuważy. Dworek jest zamieszkany przez rózne potworki, a sam hrabia jest... nie, nie wampirem:P... jest po prostu nieśmiertelny. Bez żadnych dodatkowych zdolności, po prostu nie może umrzeć. Nie musi pić krwi, jesć mięsa, żywić się energią, czy co tam sobie chcecie. Nie umiera sam z siebie. Hrabia kiedy sam się o tym dowidział, stwierdził że jest to bardzo przydatny dar i przekaże go swoim dzieciom. Niestety dzieci już y się potworami ponieważ ich nieśmiertelnosć nie była pełna. Ale co się napłodził to się napłodził, dziecie dorobiły sie swoich dzieci i tak dalej... A sam hrabia okazało się także ma pewną wadę nieśmiertelnosci która ujawniła się z czasem. A mianowicie nie może umrzeć, ale może się starzeć.
Opowiedział mi także o róznorodnej broni tkór tutaj używają, czego mam się strzec, a co można użyć na własną korzyść. Potem ruszyłem dalej, pokrążyłem po korytarzach jeszcze trochę, a potem nagle natknąłem się na kondukt hrabiego. Chyba ze dwadzieścia różnych potworków niosło całkiem zasłoniętą lektykę z której można było dostrzec tylo jarzace się czerwono oczy pana hrabiego. Oczywiście jak mnie zobaczyli, odstawili ltykę po czym rzucili się na mnie, ale ja już byłem w sali obok. Niestety sala okazała się salą balową, więc zanim bym dobiegł do następnych drzwi już bym miał tuzin noży... i innych zabawek... w plecach. Zrobiłem więc w tył zwrot, ustawiłem w drzwiach i przygotowałem do obrony...
Tutaj pamięć mi się zaciera, nie pamiętam jak to dokładnie wyglądało, w kazdym razie skończyło się to tak, że zepchnęli mnie do rogu sali i zamiast rzuciać się do walki wręcz rzucali we mnie różnymi rzeczami. Jakieś gwiazdki czy inne wynalazki.. Nawet nie umiem tego nazwać. Ja z równą złośliwością łapałem to i odrzucałem i radośnie. Oni coraz bardziej sfrustrowani wymyślali coaz ostrzejsze i coraz bardziej śmiercionośne zabawki kończyło się to dokładnie tak samo...
I nagle, w tym momencie, do sali balowej wpadł tłum ludzi. Wszyscy z balonikami, serpentynami, w jakichś karnawałowych kapelusikach... Wszyscy stanęliśmy nieco skofundowani, po czym roztopiliśmy się w tłumie...

I tutaj niestety sen mi się skończył...
Pominąłem tutaj masę szczegółów, ale stwierdziłem że opis i tak jest dość długi bez nich, więc po co mam was nudzić bardziej niż już to zrobiłem?? Razz

Teraz po opisaniu tego snu stwierdzam, że faktycznie sam sen jako taki specjalnie zabawny nie jest, niemniej obserwując go z zewnątr a nie przeżywając na bierzaco ja umieralem ze śmiechu...

Post został pochwalony 0 razy

Ja mam tak samo, że w snach śmieszą mnie różne idiotyczne rzeczy (nie wiem czy śmieję się na głos), ale nie muszą być śmieszne dla innych osób, bo w nim nie uczestniczyli i nie umieją sobie tego wyobrazić. Po prostu każdy je interpretuje po swojemu:P Co do snu - bardzo ciekawy, jakbym książkę fantasy czytał Very Happy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez sejnovsky dnia Sob 18:10, 10 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy

Risthalion - nie za duzo w RPGi napieprzasz? Wink

Post został pochwalony 0 razy

Da się za dużo w RPGi napieprzać??????????????????? Shocked

Post został pochwalony 0 razy